piątek, 14 sierpnia 2015

Skok w Blog (XXXI)

***************************************

***************************************

Nowe Blogi 

***************************************
Nowe Rozdziały 

Odwróciłam się i zdążyłam zobaczyć jak samochód gwałtownie rusza, a spod jego kół pryskają drobne kawałki żwiru. Czułam się w pewien sposób lekka, że powiedziałam mu prawdę. W końcu nie chcę ciągle być przyłapywana na jakichkolwiek interakcjach z Damonem i rumienić się jak piwonia. Jeśli w ogóle coś między mną, a brunetem jest - pomyślałam smętnie. Miałam nadzieję, że mojego dzisiejszego zachowania nie weźmie za napastowanie. Uśmiechnęłam się na myśl o naszym małym incydencie. Czułam się jak bohaterka programu „Sto rzeczy jakie musisz zrobić przed śmiercią”, która odhacza kolejne punkty z listy. Pocałować przystojnego wampira, zaliczone. Zaliczyć przystojnego wampira… czekaj. Niezaliczone, niedoczekanie i co ty do jasnej Anielki sobie wyobrażasz Gilbert? Twoja wyobraźnia naprawdę pod wieczór dostaje własnego rozumu i podsuwa ci najbardziej sprośne myśli? Pogratulować. Weszłam do posiadłości i bezskutecznie uciszałam własne myśli, które dostawały głupawki. Przydałby mi się porządny łomot, może młot pneumatyczny? 

Gdy tylko ta refleksja pojawiła się w jego głowie, mag uśmiechnął się jeszcze szerzej i zaintonował cicho:
- Więc w drogę ruszyć nastał czas!
Już konie rwą się do jazdy
Gdzie wieczna chwała wabi nas
Lśniąc, jak na niebie gwiazdy... 
Brunon, który akurat nalewał naparu z pięcioliścia do kubka popatrzył na niego zdziwiony.
- Bardzo ładna piosenka – stwierdził, podchodząc do mężczyzny – ale nie sądziłem, że będziesz miał ochotę śpiewać.
- Zazwyczaj mam taki nastrój, gdy wyczuwam wielkie zmiany. A teraz bardzo dużo się zmieni... Ale zdecydowanie na lepsze.
Mag nie musiał patrzeć na Olava – chłopiec wiedział, że te słowa były skierowane do niego. 

Siedziałam na sofie w salonie i próbowałam się skontaktować z którymś z braci. Nadaremnie, komórka Stefana milczała, a Damonowi włączała się albo poczta głosowa albo sygnał, który nigdy nie zakończył się połączeniem z daną osobą. Po kilku próbach rzuciłam telefon na fotel, chociaż miałam ochotę pomóc mu nawiązać kontakt ze ścianą. Przechadzałam się nerwowo po domu, kompletnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Czułam się źle, dziwnie niespokojna i podenerwowana. Miałam nerwowe tiki, chciałam coś walnąć, kogoś uderzyć. Dziwne wahania nastroju. Jedyną rzeczą, którą chęć miałam zrobić była randka z łóżkiem i miękką poduszką, ale był środek dnia, więc nie zasnęłabym tak łatwo. Gdy usłyszałam głośne pukanie do drzwi, zerwałam się uradowana i rzuciłam w ich kierunku.
- Wreszcie jesteś, do cholery próbowałam się do Cie… - paplałam, ale gdy zauważyłam kto stoi w progu, zamilkłam sparaliżowana.
- Witaj Eleno. 

,,Co­kol­wiek za­mie­rzasz zro­bić, o czym­kolwiek marzysz, zacznij działać. Śmiałość za­wiera w so­bie ge­niusz, siłę i magię.''
 Nie rozumiała, ich zamiast uciekać, woleli atakować niewinne osoby. Przecież na tym nic nie zyskają , wręcz przeciwnie dostaną kilka dodatkowych lat.
-Koniec zabawy.-usłyszała znajomy głos, który pociągnął ją w stronę wyjścia awaryjnego.
Dinah  udała smutną minę. Mieli już wyjść, gdy drzwi otworzyły się przed nimi, a stanęli w nich dwóch dryblasów.
Dick bez słowa rzucił się na jednego, a Laurel pomogła mu z  drugim. Zablokowała, jego rękę i bark kąpiąc go kilka razy  brzuch. Upadł z jękiem na podłogę.
-Nieźle.-skwitował Dick.
-Zabrać mi ich stąd.-usłyszeli za sobą głos.
***************************************
Nowo dodane blogi
~ 2 ~
Łączna liczba blogów 
~ 97 ~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz